środa, 27 lutego 2013

Bliskie zmiany..






Tak sobie siedzę nad kawą własnoręcznie przyrządzoną prawie latte i prawie macchiato...
I myśli mnie różne nachodzą..
Głównie te o przyszłych zmianach..
Przeprowadzka do własnego mieszkanka...
Jak to wszystko  zorganizować.. ?

Meblować się już prawie kończymy, szafa stoi. Wielka, co by mnie, Kinię i tatuśka kikowego ze trzy razy pomieściła.. Z drzwiami przesuwnymi, których jeszcze nie wstawiono.. Z lustrem, które dopiero zamówiono.. Ale stoi i cieszy me oko!:)

Zaczynam bardziej entuzjastycznie podchodzić do wizji "na swoim" ale dalej trzymają się mnie małe wątpliwości podsiane strachem o to czy damy sobie radę.. Czy nie będziemy musieli wracać za 3/ 4 miesiące pod maminy dach.. Czy wszystko ułoży się tak jak tego chcemy..


środa, 20 lutego 2013

Do czego może służyć kubeczek MAM?

A no do przechowywania pokarmu oczywiście.. :)

Dzisiaj przed Wami recenzja ostatniego z trzech produktów podarowanych mi od  MAM do testowania :)

 
MAM Storage Solution, czyli pojemniczki do przechowywania pokarmu.
Jak już tutaj wspominałam ja mleczka nie odciągałam. 
Jednakże kubeczki sprawdziły się w roli przechowywania różnego rodzaju innych pokarmów dla mojej córeczki.












Jak np. widocznych tu na zdjęciach ,obiadków ugotowanych "na zapas".Pojemniczki sprawdziły się w niskich temperaturach ( mrożonki.. :), oraz w wysokich ( kwestia mikrofalowego rozmrażania.. )


Co do ich właściwej funkcji czyli przechowywania mleczka mogę napisać, że płynne jedzonko również świetnie się w nich przetrzymuje. Nie zmienia swojej barwy, zapachu ani smaku.



 Na zdjęciu widać praktyczną podziałkę, dzięki której wiadomo ile mililitrów mleczka już mamy :)
Nic nie wypływa, nawet kiedy odwrócimy zakręcony pojemniczek do góry dnem. 
 Co ważne, kiedy chcemy przelać płyn z pojemniczka do butelki bądź szklanki nie rozlewa się na wszystkie strony, tylko ładną, cienką strużką sobie płynie :)
Idealne do przyrządzania latte macchiato, którą uwielbiam :)

Ogólnie jestem zadowolona z użytkowania. Minusów nie stwierdziłam. Jak wszystkie produkty od MAM, pojemniczki nie zawiodły moich oczekiwań. Są naprawdę świetne!:)

środa, 13 lutego 2013

Radzenie sobie z wybuchami agresji u roczniaka.

Kinia ostatnio odkrywa swoje "ja" ...
Wszystko dokładnie musi zbadać na własną rękę, a gdy tylko jest coś dla niej niedostępne wpada w złość i to tak wielką, że czasami nieposkromioną.
Temperament zapewne ma po mnie:)
Najczęściej kończy się taki wybuch nieszkodliwymi wrzaskami ale bywa i gorzej, kiedy zaczyna bić swoją matkę/ kota/ ojca etc..
Co wtedy robić?

Przede wszystkim nie reagować agresją na agresję!
Spokój i opanowanie- powtarzam sobie w duchu jak mantrę.
Nie mówiąc już o klapsach, które wzbudzają w dziecku poczucie, iż silniejszy zawsze wygrywa i siłą może osiągnąć wszystko, co chce.
Krzyki i tłumaczenie, że" grzeczne dzieci tak nie robią" wbijające dziecko w poczucie winy też nie odniosą tu skutku, ponieważ dziecko w tym wieku słabo rozumie związki przyczynowo-skutkowe i takie argumenty zwyczajnie do niego nie dochodzą.

Najlepiej działa prosty komunikat- " Nie bij. To boli" i nawiązanie kontaktu wzrokowego z maluchem.

Nie należy ulegać dziecku, tylko po to żeby przestało..

Trzeba zadbać o dobrą i spokojną atmosferę w domu- dziecko odczuwa moje emocje, więc kiedy ja chodzę po domu i wrzeszczę na wszystko co się rusza, to nic dziwnego, że jest niespokojne i łatwo się irytuje. Najlepiej unikać też bajek w tv i gier komputerowych, bo pobudzają niepotrzebnie układ nerwowy dziecka.

I na koniec- zawsze reagować, bo w opuszczonym, rozzłoszczonym maluchu potęgują się lęk i bezradność.

Ja zazwyczaj staram się do tego jeszcze przytulić i rozładować w inny sposób emocje mojej złośniczki. Odwrócić uwagę, zająć czymś.. Mówię też np. "Kotka się nie bije tylko głaska. Nie bij, głaskaj" i pokazuję jak to robię.

Na efekty jeszcze pewnie trochę poczekam ale praca nad zachowaniem mojej córeczki daje mi także motywację do pracy nad sobą.



czwartek, 7 lutego 2013

Mniam, ale pyszne! ...

Kostki rosołowe.. !
Tak, tak wystarczyła chwila nieuwagi a Kinia dorwała się do szuflady z przyprawami i tych pyszności :)
Myślę, że nie zdążyła połknąć tego wątpliwego rarytasu przed moją interwencją. Byłam szybka!
No ale jednak.. Że też ten słony smak jej nie odrzucił?! 

Miałyście kiedyś podobną sytuację? Wasze dzieci też próbowały zjeść coś tak apetycznego?

Pozdrawiam z nad książek:)